Lidl na święta
Zaskakująco się kończy ten rok – na jego ostatnich metrach
Lidl pokazał dwa fajne wina, które mogłyby na półkach tego sklepu zagościć na
dłużej. Bardzo znacznie dłużej, albo na stałe. Rzecz jasna – nie mogę
powiedzieć, jak przedstawiają się cała oferta francuska tej sieci – oceniałem
tylko dwa wina. Pech chce, że – głównie
z mojej winy – prezentacje firmowe jakoś zawsze kolidują z moimi wyjazdami i
innymi zajęciami, a poza tem zawsze są organizowane w Warszawie. A to spora
trudność.
Ale to zmienia mojego uznania dla obu flaszek.
IGP côtes de gascogne
Domaine de Ménard
Cena – 19,99
Ocena – 86,5 pkt.
Côtes de Gascogne (jak zresztą cały Region
Południowo-Zachodni) zawsze budził moją fascynację, także dlatego, że to obszar
tak rozległy i siedliskowo różnorodny,
iż „od dziecka” mnie zaskakuje – mowy
nie ma, by tutejszym winom ustawić jakiś wspólny mianownik. Wszystko jest tu
możliwe, wszystko można znaleźć – być może dlatego rejon tak długo trwa w
klasyfikacji IGP, czyli win regionalnych. Gdyby nagle podzielić go na apelacje
– przybyłoby ich na dziesiątki. W dodatku to obszar niemal w całości podzielony
między wielkie kooperatywy – kiedyś byłby to minus, ale dziś każda z nich stara
się mieć coś na wyższej półce, więc lepszych win jest coraz więcej.W do tego jest to obszar, gdzie rodzi się armaniak, ach… Cóż
więcej trzeba.
L’or Marine 2014 nie jest winem wielkim, jest winem
porządnym, porządnie skrojonym, niezaskakującym, nie jadącym po bandzie, ale
też pewnym – chyba niewielu znajdzie się takich, którym by nie smakowało. Dość
lekkie, ułożone, o zapachach owocowych (od orientalnych po cytrusowe) i
kwiatowych.
To także bodaj najlepsza relacja cena – jakość
AOC bourgogne pinot noir
Compagne Viticole de Bourgogne
Cena – 29,99
Ocena – 87 pkt.
Lekka butelka, proste wino. Określnie „proste” w przypadku „czerwonej”
Burgundii to w moim słowniku winiarskim wielkie wyróżnienie. Bo tanie burgundy
są zmorą od początku mojej działalności edukacyjnej – by przekonać kogoś do tego
regionu, zwykle trzeba sięgnąć po znacznie droższą rzecz; supermarketowe, tanie
produkcje odstraszają. Cierpkie, ostre, kwaśne o teksturze papieru ściernego i
nijakich zapachach. Nawet regionalne duże sklepy burgundzkie pełne są win spoza
regionu (Dolina Rodanu, Langwedocja) – pijalne czerwone wina z apelacji
„bourgogne” zaczynają się tam co najmniej od ośmiu euro.
Ten burgund na tamtym tle to doprawdy towar nieszkodliwy,
wręcz przyjazny, gładki, średnioekstratywny, wyraziście owocowy – zachęcający do
dalszego penetrowania regionu i kolejnych odkryć (być może na półkach Lidla –
nie wiem). W dodatku wino – jak na Burgundię, i zresztą w ogóle – niedrogie.
Do
posiłku – aż samo się prosi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz