wtorek, 15 grudnia 2015

Lidl 1


Lidl na święta

Zaskakująco się kończy ten rok – na jego ostatnich metrach Lidl pokazał dwa fajne wina, które mogłyby na półkach tego sklepu zagościć na dłużej. Bardzo znacznie dłużej, albo na stałe. Rzecz jasna – nie mogę powiedzieć, jak przedstawiają się cała oferta francuska tej sieci – oceniałem tylko dwa wina.  Pech chce, że – głównie z mojej winy – prezentacje firmowe jakoś zawsze kolidują z moimi wyjazdami i innymi zajęciami, a poza tem zawsze są organizowane w Warszawie. A to spora trudność.
Ale to zmienia mojego uznania dla obu flaszek.


L’Or Marine 2014
IGP côtes de gascogne
Domaine de Ménard
Cena – 19,99
Ocena – 86,5 pkt.


Côtes de Gascogne (jak zresztą cały Region Południowo-Zachodni) zawsze budził moją fascynację, także dlatego, że to obszar tak rozległy i siedliskowo różnorodny, 
iż „od dziecka” mnie zaskakuje – mowy nie ma, by tutejszym winom ustawić jakiś wspólny mianownik. Wszystko jest tu możliwe, wszystko można znaleźć – być może dlatego rejon tak długo trwa w klasyfikacji IGP, czyli win regionalnych. Gdyby nagle podzielić go na apelacje – przybyłoby ich na dziesiątki. W dodatku to obszar niemal w całości podzielony między wielkie kooperatywy – kiedyś byłby to minus, ale dziś każda z nich stara się mieć coś na wyższej półce, więc lepszych win jest coraz więcej.W do tego jest to obszar, gdzie rodzi się armaniak, ach… Cóż więcej trzeba.
L’or Marine 2014 nie jest winem wielkim, jest winem porządnym, porządnie skrojonym, niezaskakującym, nie jadącym po bandzie, ale też pewnym – chyba niewielu znajdzie się takich, którym by nie smakowało. Dość lekkie, ułożone, o zapachach owocowych (od orientalnych po cytrusowe) i kwiatowych. 
To także bodaj najlepsza relacja cena – jakość


Les Charnussots 2012
AOC bourgogne pinot noir
Compagne Viticole de Bourgogne
Cena – 29,99
Ocena – 87 pkt.

Lekka butelka, proste wino. Określnie „proste” w przypadku „czerwonej” Burgundii to w moim słowniku winiarskim wielkie wyróżnienie. Bo tanie burgundy są zmorą od początku mojej działalności edukacyjnej – by przekonać kogoś do tego regionu, zwykle trzeba sięgnąć po znacznie droższą rzecz; supermarketowe, tanie produkcje odstraszają. Cierpkie, ostre, kwaśne o teksturze papieru ściernego i nijakich zapachach. Nawet regionalne duże sklepy burgundzkie pełne są win spoza regionu (Dolina Rodanu, Langwedocja) – pijalne czerwone wina z apelacji „bourgogne” zaczynają się tam co najmniej od ośmiu euro.
Ten burgund na tamtym tle to doprawdy towar nieszkodliwy, wręcz przyjazny, gładki, średnioekstratywny, wyraziście owocowy – zachęcający do dalszego penetrowania regionu i kolejnych odkryć (być może na półkach Lidla – nie wiem). W dodatku wino – jak na Burgundię, i zresztą w ogóle – niedrogie. 
Do posiłku – aż samo się prosi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz